Artykuły

/

Jak rysować studium postaci, jak rysować postać? [cz. I Temat]

Postać na egzaminie może przerażać – wiem o tym bardzo dobrze. W różnych formach będę Wam ją przybliżać – poniższy tekst otwiera cykl odsłaniający kulisy sztuki, zwanej doskonaleniem warsztatu rysunkowego postaci.

Temat jest skomplikowany, złożony, nie dość, że wymagający wiedzy, to jeszcze umiejętności i doświadczenia. Nie jest jednak tak, że osoba która zaczyna i rysuje postać wręcz karykaturalnie, jest skazana na takie efekty, bez nadziei na zmiany. Takie niepożądane i niezamierzone efekty mają nawet ci, którzy zyskali już świadomość, że podstawą jest anatomia, że to od jej znajomości  zależy sukces w tej dziedzinie. Nie chodzi tu tylko i wyłącznie o umiejętność nazywania mięśni i kości oraz wiedzę jak one wyglądają, ale oczywiście o ich rysunek – najlepiej z natury, uzupełniony dobrym wydaniem anatomii dla plastyków. Kolejny element to nasze podejście – mobilizacja i siła walki o lepszy warsztat – proste, a jednak czasami aż nadto skomplikowane i jakby naznaczone znamieniem: „niemożliwe“. Sama świadomość, że muszę nie starcza. Można obkładać się świetnymi materiałami dydaktycznymi, ale czasami sprowadza się to tylko do tego, że zapoznając się z nimi, dochodzimy do wniosku, że dobrze to wygląda, ale jakby czasoprzestrzeń dzieliła mnie od pierwszej kreski na czystej kartce papieru, do efektu z strony w anatomii. Przecież wiem, znam już wzór, sposób na osiągnięcie sukcesu w tej dziedzinie, a tu nic. Stoję w tym samym miejscu, a kolejne próby kończą się na następnej próbie, a nie świetnej pracy.

Brzmi znajomo? Przywołuję tu w pamięci moje pierwsze zajęcia z rysunku anatomicznego na studiach. To był olbrzymi krok – modelka i model szkieletu naturalnej wielkości w tej samej pozie – efekt? Unaocznienie niewidocznego do tej pory wymiaru. Jakby na to nie spojrzeć, posiadanie szkieletu, modelu czaszki chociaż, należy do dość osobliwych, więc taka możliwość to był skarb. Dla poszukujących, wnikliwych i twórczych osób, może być to jednak jeszcze za mało. Jeśli nie ma się w sobie wystarczającej woli walki, a otoczenie zadowala się odhaczoną obecnością na zajęciach, potrzebuje się innych bodźców do działania. W takiej sytuacji przełomem  może być podjęcie tematu raz za razem. Przy sprzyjających warunkach: świetnie wyposażonej i zorganizowanej pracowni, doświadczonej kadry i w absolutnie twórczej atmosferze wystarczył tydzień, ale tydzień absolutnie wyjątkowy: dzień w dzień minimum 8 godzin dziennie, szkic za szkicem, praca za pracą analizująca ruch ciała, zmieniające się pozy, studium poszczególnych części ciała, rysunkowe wnikanie w kości i mięśnie, aż w końcu wniosek: to nie jest wysiłek! Uchwycenie pozy, to kilka kresek, luźnych, szkicowych krech; mięśnie rysowane tak jakby ktoś włączył po prostu właściwą funkcję, całość oparta na jedynej właściwej kostnej konstrukcji, a portret przekazuje emocje. Światłocień na ciele stał się tak naturalną umiejętnością jak oddychanie. To bez wątpienia byli już ludzie, żywi ludzie. Obok poprawności i swobody ich wykonania pojawił się kontekst, wyjątkowy klimat, wielowymiarowość, a uchwycone spojrzenie powodowało, że widz  zatrzymywał się na dłużej – czy nie o to Wam chodzi na egzaminie? W tym wyjątkowym czasie, życzę Wam takich doznań. Wypatrujcie ich i korzystajcie z możliwości ich przeżywania.

Joanna Tomczak 
artysta plastyk | mgr sztuki | absolwentka Uniwersytetu Artystycznego Poznań